17 OCT 2024 - Welcome Back to TorrentFunk! Get your pirate hat back out. Streaming is dying and torrents are the new trend. Account Registration works again and so do Torrent Uploads. We invite you all to start uploading torrents again!
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Są na świecie płyty, o których nie śniło się młodym klerykom...
Wiele naszych rodzimych zespołów udowodniło, że należy się z nimi liczyć na arenie międzynarodowej. To dzięki nim Polska nie jest pustynią na muzycznej mapie. Fani ekstremalnych dźwięków na całym świecie znają takie grupy jak Vader, Behemoth czy Decapitated. Z kolei tym lubującym się w progresywnych klimatach na pewno dużo mówi nazwa Riverside. Jednak oprócz weteranów sceny są i młodsze stażem ekipy grające również interesującą muzykę.
Na pewno jedną z nich jest olsztyński Frontal Cortex, który ma szanse na dotarcie ze swoją twórczością do szerszego grona odbiorców zainteresowanych dobrym progrockiem – czego z całego serca życzę. A dlaczego miałoby się tak stać? A to za sprawą debiutanckiego albumu pt. „Passage”. Wydana w październiku tego roku płyta to wspaniała dźwiękowa uczta dla wielbicieli Toola, A Prefect Cirlce czy Porcupine Tree. Zresztą Frontal Cortex określa swoją muzykę emocjonalnym rockiem progresywnym, co idealnie pasuje do zawartości „Passage”.
Pierwsze dziecko olsztynian ma wiele wspaniałych zalet, które sprawiają, że chce się do niego często wracać – dużym plusem są dobre i melodyjne utwory, brzmienie i produkcja oraz wyobraźnia instrumentalistów, którym należą się także brawa za umiejętności. Frontal Cortex powstał w 2015 r., ale słychać, że muzycy są doświadczeni, ponieważ nie każdy może nagrać coś takiego jak „Passage”. Żeby coś takiego stworzyć, trzeba opanować grę na instrumentach na wyższym poziomie, a na to pracuje się latami. I na własne uszy można się przekonać, że ten wysiłek się opłacił. Od pierwszej nuty do ostatniej. A z czym człowiekowi przychodzi obcować, kiedy już włączy płytę?
Na początek zespół serwuje krótkie ‘Intro’ a następujący po nim ‘Graceless’ to ukłon w stronę Toola. Jego budowa i charakter nasuwają skojarzenia z tym, co grają amerykanie, jednak spieszę wyjaśnić, że Frontal Cortex mądrze korzysta z inspiracji, dbając o to, żeby zachować własny charakter i nie przekroczyć linii, za którą stoi znak z napisem „kopiowanie”. ‘Gracless’ to kapitalny numer na otwarcie, który świadczy o tym, że kwartet z Olsztyna ma dużo do zaoferowania i potrafi pozytywnie zaskoczyć. Natomiast trzeci w kolejności – ‘Beginning Of The End’ – to mój cichy faworyt. Jest bardzo przebojowy i mógłby spokojnie hulać w radiu, kasując wiele tzw. hitów; jest dowodem na to, że grając ambitną muzykę, można jednocześnie zaproponować słuchaczowi świetną piosenkę. Podobne odczucia wywołuje u mnie ‘Breath’, w którym jest takiego trochę grunge’owego bujania. Natomiast wieńczący debiut utwór tytułowy to wspaniałe podsumowanie „Passage”. To piękna mozaika złożona z różnych elementów, która zawiera w sobie najlepsze cechy Frontal Cortex.
Dodam też, że pozostałe kompozycje nie odbiegają jakością od wyżej wymienionych. Każda z nich jest wyjątkowa i każda zasługuje na uwagę. To naprawdę dobra płyta bez słabego momentu czy wypełniaczy. „Passage” przez ponad 45 minut przyciąga uwagę odbiorcy i nie pozwala mu jej utracić choćby na chwilę. A to przecież jest ważne. Nie wiem, czy taka długość albumu była zamierzona, czy nie, ale jest idealna. Nie jest ani za krótko, ani za długo. Zespołowi ten czas wystarczył, żeby odpowiednio się zaprezentować.
Chwaliłem wcześniej instrumentalistów za ich umiejętności, niemniej muszę wspomnieć o wokaliście, który jednocześnie obsługuje gitarę basową, Grzegorzu Gołaszewskim. Dysponuje on fantastycznym głosem. Jego styl, barwa głosu wraz z nienaganną angielszczyzną robią wrażenie.
Przyznam się także, że gdyby ktoś włączył mi Frontal Cortex i kazał zgadywać, z jakiego jest kraju, to nie pomyślałbym w pierwszej kolejności o Polsce. Grupa brzmi profesjonalnie i – nie boję się użyć tego stwierdzenia – nie odbiega od światowych standardów. Połączenie umiejętności muzyków z brzmieniem i produkcją okazało się nadzwyczaj owocne. Studio Nagrań Radia UWM Fm w Olsztynie było miejscem, w którym między majem 2017 r. a sierpniem 2018 r. zarejestrowano i zmiksowano materiał oraz dokonano masteringu, a czuwał nad tym Radosław Hrynek. Sprawdźcie efekt i niech wasze uszy przekonają się, że warto.
Daniel Karwicki
Pod koniec października światło dzienne ujrzała pierwsza płyta olsztyńskiego zespołu Frontal Cortex zatytułowana “Passage”. Zawiera ona muzykę, którą najlepiej określić jako prog metal, który swoim brzmieniem z pewnością przypadnie do gustu sympatykom mrocznych i mocniejszych dźwięków oraz ciężkich metalowych riffów, a w szczególności muzyki spod znaku Tool, OSI, Porcupine Tree, Pain Of Salvation czy naszego rodzimego Riverside.
Frontal Cortex działa od 2015 roku i od początku działalności w skład grupy wchodzą: wokalista i basista Grzegorz Gołaszewski, perkusista Bartosz Kukuć oraz gitarzyści Rafał Piegat i Łukasz Gołaszewski. Mówią o sobie tak: "Nie trzymamy się żadnych ram. Gramy to, co czujemy, co nam podpowiadają palce i głowa. Nie próbujemy też grać jak ktoś i brzmieć jak ktoś”.
Płyta „Passage” to trzy kwadranse muzyki podzielone na 10 utworów. Utworów dobrze zaśpiewanych przez Grzegorza Gołaszewskiego po angielsku, co niewątpliwie może pomóc tej olsztyńskiej grupie zaistnieć poza granicami naszego kraju. Podkreślmy, że w sposobie śpiewania Grzegorza jest coś takiego, że błyskawicznie nasuwają się skojarzenia z Maynardem Jameems Keenanem.
Pomijając wyszukaną nazwę (‘frontal cortex’ to po angielsku kora czołowa) muzyka wydaje się w miarę przystępna, choć – od razu zaznaczę – nie jest łatwa w odbiorze. Przy pierwszym przesłuchaniu może nawet powstać wrażenie, że wszystkie utwory zlewają się w całość. Ale bliższe poznanie zawartości płyty wynagrodzi czas niezbędny na rozgryzanie poszczególnych kompozycji. Jest na tej płycie kilka naprawdę bardzo solidnych numerów: ”Graceless”, „Beginning Of The End”, kompozycja tytułowa czy pilotujące ten album singlowe nagranie „Disappointed”. Ale „Passage” to płyta bardzo równa i jako zamknięta całość też prezentuje się całkiem dobrze.
Na początku tej recenzji padły odniesienia do pewnych nazw i nazwisk. Nie wymieniałem ich po to, by zarzucić członkom grupy Frontal Cotex brak oryginalności, lecz traktuję je raczej jako swoisty drogowskaz dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji usłyszeć ich muzyki. Szczerze powiedziawszy, nawet jeżeli w trakcie słuchania tu i ówdzie pojawi się jakieś muzyczne skojarzenie, to tylko dobrze świadczy to o zespole, bo umiejętnie czerpie on, miesza i doprawiając własnymi pomysłami, wypuszcza w świat w formie niezłych kompozycji. Frontal Cortex nie funkcjonuje przecież na bezludnej wyspie, a swoją grą pokazuje, że jest w stanie stanąć w jednej linii z bardziej znanymi gwiazdami rocka. Tak czy inaczej, „Passage” to płyta, której premiery nie powinno się przegapić.
Podsumowując, mamy do czynienia z bardzo przyjemną niespodzianką. I ważnym wydawnictwem dla polskiego rocka AD 2018. Warto poświęcić mu trochę czasu, by wTOOLonym w te dźwięki odkrywać to wszystko co dzieje się pod wierzchnią warstwą muzyki Frontal Cotex. Bo głębiej też dzieje się sporo. Jestem przekonany, że ten album szybko trafi do serc miłośników lekko ‘przybrudzonych’ progresywnych dźwięków, a zespół Frontal Cortex, któremu tą płytą udało się już wyjść z ukrycia, szybko zyska sobie sympatię i uznanie słuchaczy. Na pewno na nie zasługuje.
Artur Chachlowski
Chłopakom z Frontal Cortex kibicuję mocno od chwili, gdy pierwszy raz usłyszałem ich na jakimś lokalnym koncercie. Później, przy okazji spotkania towarzyskiego, poznaliśmy się i polubiliśmy tak zwyczajnie po ludzku jako fani muzyki i kraftowych browarów. Sporo wody upłynęło od tego czasu – Frontale zaszyły się w studio nagraniowym na ponad rok – i wreszcie, nareszcie wypuścili swój debiutancki album. Album obok którego, moim zdaniem, nie sposób przejść obojętnie.
“Passage”, to album na którym dostajemy 10 piosenek – specjalnie nie piszę utworów, bo jak słyszymy słowo piosenka, to do głowy przychodzi nam odrazu taka myśl pewniak, że będzie to coś co ciężko wygonić z głowy. I o to skojarzenia właśnie mi chodzi. Zapewne też tak macie, że gdzieś w radio, czy na pasażu handlowym, usłyszycie jakąś piosenkę – nie koniecznie fajną i później nie jesteście w stanie uwolnić od niej podświadomości. Ja tak mam z tym albumem. Od chwili, gdy pierwszy raz go przesłuchałem na spokojnie, ze słuchawkami na uszach w domu – nie mogę się od niego uwolnić i nie chcę. Melodie z takich utworów jak “Hangman”, “Before The Storm” czy “Breath”, towarzyszą mi podczas porannego robienia kanapek do pracy, pod prysznicem, w aucie w drodze do pracy… Towarzyszy mi dosłownie cały czas, tak się wkręciłem. Jak nie słucham płyty, to ją sobie tam w podświadomości nucę. Dawno tak nie miałem. Oczywiście przeplatam sobie tą przyjemność innymi płytami, ale na tą chwilę najczęściej wracam do “Passage” właśnie.
Frontal Cortex nagrał album niezwykle przebojowy, czerpiący z rockowo metalowej estetyki różne muzyczne fascynacje. Nie sposób uciec od porównań, nie sposób też jednak odmówić zespołowi zapału w poszukiwaniu swojej własnej drogi w tym jakże mocno wyeksploatowanym świecie dźwięków. Ja w tej muzyce słyszę A Perfect Circle, Pearl Jam, Katatonie, Riverside czy nawet Alice In Chains. Wszystko to jednak jest przefiltrowane przez krwiobieg chłopaków z Frontal Cortex brzmi na swój sposób bardzo świeżo lub nawet i ożywczo. Z pewnością duża w tym zasługa świetnie wykręconego brzmienia oraz całej produkcji, za którą odpowiedzialny jest Radosław Hrynek ze studia radiu UWM Fm. Przestrzeń oraz niezwykła głębia – to dwie cechy charakterystyczne. Album ten brzmi dobrze na każdym sprzęcie dosłownie, na jamniku też by pacał.
Nie sposób też nie wziąć pod uwagę faktu, że lwia cześć materiału została zarejestrowana na setkę. Coraz więcej zespołów odważa się na taką formę realizacji, co przekłada się na niezwykle dynamiczny, wręcz koncertowy charakter tak nagrywanych płyt – czuć w dźwiękach dosłownie emocje i chemie panującą w zespole.
Frontal Cortex nagrał debiut, który nie brzmi jak debiut. “Passage”, to album dojrzały, spójny, świadomy. Trzymam kciuki za pozytywny rozwój wydarzeń, który przysporzą zespołowi pokaźnego grona fanów. Wierzę, że tak będzie.
Adam Fokow
1. Intro
2. Graceless
3. Beginning Of The End
4. Disappointed
5. Hangman
6. Breakthrough
7. Blurred Line
8. Before The Storm
9. Breath
10. Passage
Bartosz Kukuć – perkusja
Grzegorz Gołaszewski – bas/wokal
Łukasz Gołaszewski – gitara
Rafał Piegat – gitara